Viv’s POV:
Rano obudziłam się wypoczęta i zadowolona.
To pewnie dzięki Justinowi. Na pewno nie przez Liz.
Momentalnie obraz przyjaciółki stanął mi przed oczyma. Wczoraj
płakała, a ja jej nie pomogłam…
FAJNA ZE MNIE PRZYJACIÓŁKA, NIE MA CO.
~*~
Uchyliłam delikatnie drzwi do pokoju dziewczyny. Spała sobie
smacznie. Wyglądała prześlicznie! W sumie to praktycznie ZAWSZE tak wygląda…
Popatrzyłam na Tyler. Wyglądała tak… niewinnie? Tak, to
dobre określenie.
Podeszłam do jej łóżka i usiadłam na jego brzegu.
Zerknęłam na przyjaciółkę i zaczęłam:
- Przepraszam, że Cię zawiodłam. Mimo, że to wszystko co mi
się stało, zapomniałam, że dzięki Tobie spełniam marzenia… Mam nadzieję, że mi
wybaczysz… Ale nie zdziwię się jeśli jednak nie.
- Wcale nie zawiodłaś – odezwała się zaspanym głosem Liz.
- To Ty… nie śpisz? – brawo za spostrzegawczość Vivianne.
- Obudziłaś mnie – odparła z łobuzerskim uśmiechem.
Po chwili milczenia nie wytrzymałam i zapytałam:
- Liz… między nami wszystko okej?
- Tak jak zawsze – odpowiedziała bez zastanowienia.
- A jak po… - zawahałam się.
- Zerwaniu? Świetnie. Szczerze to mi ulżyło, bo sama
chciałam to zrobić… Płakałam nie przez Jonathana… Po prostu wszystkie emocje
zebrały się razem i wybuchłam, a dziewczyny tak mają, wiesz? – zażartowała.
- Hmmm okej, skoro tak mówisz… Wierzę Ci. – odpowiedziałam.
Dziewczyna kiwnęła głową na znak, że mnie usłyszała.
Uznałam to za koniec rozmowy, więc chciałam wstać, lecz głos
Liz zatrzymał mnie na miejscu.
- Czy umm Christian daje radę?
- Musi… Poczekaj, czemu się o to spytałaś?
- Nic, po prostu chciałam wiedzieć…
- ON CI SIĘ PODOBA, PRAWDA?!
Liz nie odpowiedziała, tylko nieznacznie uśmiechnęła.
- Liz, proszę Cię… nie rób tego, to za wcześnie… -
powiedziałam przerażona.
- Spokojnie, Viv. Jestem już duża, wiem, co robię.
‘Nie byłabym tego taka pewna…’ pomyślałam, ale nie
powiedziałam głośno.
Westchnęłam.
Najwyższy czas się zebrać, Justin może tu być lada moment.
~*~
Czekając na chłopaka w swoim pokoju, układałam fryzurę po raz tysięczny.
Wtedy ktoś zapukał do drzwi. Spojrzałam w tamtym kierunku i
ujrzałam uśmiechniętą twarz mojej przyjaciółki.
- Viv, Jus czeka na dole.
- Sk.. Skąd wiesz? – zaskoczyła mnie już drugi raz podczas
jednego dnia. Niewiarygodne.
- Bo ja, w przeciwieństwie do niektórych geniuszy, nie
zostawiam telefonu w bluzie Biebera.
Zarumieniłam się.
- Wiesz co, okropna jesteś! – krzyknęłam rozbawiona.
- Wiem. – ucieszyła się Tyler.
Uśmiechnęłam się do niej i wstałam.
- No to lecę, będę… hmmm… napiszę Ci później, okej?
- Jasne, o ile odzyskasz telefon – zaśmiała się dziewczyna.
Rzuciłam w nią poduszką, na co ona zareagowała serdecznym
śmiechem.
Pokręciłam głową, wychodząc z pokoju.
Na korytarzu nadal słyszałam przytłumiony chichot
dziewczyny.
Justin’s POV:
Napisałem do Liz wiadomość, że już jestem.
Nie miałem ochoty na to spotkanie, ale głupio mi było
skończyć to wszystko przez telefon. Poza tym… nie chciałem tego kończyć. Dzięki
Viv bawiłem się świetnie każdego dnia. Prawie zapomniałem jak to jest… To, że
jestem sławny, nie znaczy, że mam lepsze życie. Jest wręcz odwrotnie. Cały czas
na mnie patrzą. Czekają, aż się potknę, zgubię w tym olbrzymim świecie…
To bardzo trudne życie, a dzięki Viv zapomniałem o tych
wszystkich problemach…
Z moich rozmyślań wyrwała mnie najpiękniejsza dziewczyna
jaką kiedykolwiek widziałem. Co najlepsze, szła w MOJĄ stronę.
Uśmiechała się do MNIE.
Znała MNIE.
Tak. Nie umiem nawet opisać, jak bardzo zauroczony byłem w
Vivianne Brown.
Ale jednego byłem pewien. Namiesza w moim życiu. I to
bardzo. Ale to nie miało dla mnie teraz znaczenia.
Byliśmy tu.
Razem.
Nareszcie.
- Cześć – przywitała się wesoło.
- Hej – rzuciłem. Boże, po co ja się w ogóle odzywam? Zamiast
powiedzieć jej co się naprawdę ze mną dzieje gdy ją widzę, co do niej czuję…
Ale ona ma Mattie’go. Muszę to zaakceptować. Nie, najpierw muszę się dowiedzieć
kim on jest dla Vivi.
To powinno wyjaśnić wszystko.
- Jak po wczorajszym? Jak Ryan? Nadal na mnie zły? –
zapytała.
- Ogólnie dobrze. Christian daje radę… Ryan’em się nie
przejmuj. To pala..
- Nie mów tak! – przerwała mi – To Twój przyjaciel! Przecież
znacie się od dawna! Jak tak możesz?
- On. Cię. Obraził. Więc. Nie. Jest. Już. Moim.
Przyjacielem. – powiedziałem, akcentując każdy wyraz.
- Justin… zatrzymaj się.
- Słucham? – myślałem, że źle usłyszałem.
- Zatrzymaj się. – powiedziała z naciskiem.
Zgodnie z jej prośbą zaparkowałem na poboczu.
Po chwili milczenia zaczęła mówić.
- Justin – powiedziała z czułością – nie możesz mówić, że Ryan
nie jest Twoim przyjacielem. Znacie się od zawsze… A mnie znasz od…. Tygodnia? Może
10 dni?
‘11’ pomyślałem. Jak mogła tego nie wiedzieć?!
- Zastanów się. To nie ma sensu… - kontynuowała.
- Do czego zmierzasz?
– przerwałem jej.
- Nie powinieneś tracić przyjaciół przeze mnie, rozumiesz? Ta
sytuacja nie miała prawa się wydarzyć… nie tak miało być. Proszę Cię, nie
utrudniaj mi tego jeszcze bardziej…
Spojrzałem na nią smutnym wzrokiem.
- A więc wybierasz Mattie’go? – spytałem cicho.
- Słucham? – zdziwiła się.
- To, co usłyszałaś.
- Justin. – zaśmiała się – Mattie to…
- Za bardzo mnie to nie interesuję… Masz tu swój telefon –
powiedziałem oschle, podając jej telefon.
- Justin, ale Mattie to mój…
- Nie istotne Vivi…
- To mój brat, rozumiesz? BRAT. B.R.A.T.
- Brat? – musiałem zabrzmieć jak totalny idiota.
- Tak, to mój brat. Nie wiem czemu Cię tak zdenerwował, ale
powiem mu, żeby tak nie robił – uroczo się uśmiechnęła.
- Nie musisz… Przepraszam… Ja… Ja myślałem, że Ty i Mattie…
- Nie problemu, naprawdę. – widocznie rozbawiły ją moje
podejrzenia. – Ale ważna sprawa. Pogodzisz się z Ryan’em. Dla mnie. – rzuciła mi
ostre spojrzenie.
- Okej, dla Ciebie wszystko, piękna.
- Słucham?
- Nic, nic.
I tak usłyszała bo się uśmiechnęła.
Muszę się nauczyć trzymać język za zębami. Ale to takie
trudne nie mówić komplementów w jej towarzystwie, że chyba oszaleję.
~*~
Wyjechaliśmy na drogę. Tak bardzo chciałem jak najszybciej zabrać ją na
zaplanowany przeze mnie obiad, że znacznie przyspieszyłem. Niestety, przed nami
jechał samochód kierowany przez jakąś
staruszkę, którą mijali nawet rowerzyści.
Postanowiłem ją wyprzedzić, ale nie zmniejszyłem prędkości.
Nagle zza drzew wyłoniła się duża ciężarówka. Nie mogłem nic
zrobić. Usłyszałem tylko krzyk Vivi i zdążyłem odpiąć nasze pasy.
Było.
Za.
Późno.
Od autorki: uuuu co się teraz stanie z Justinem i
Vivianne? Co z Ryan’em? Czy chłopcy sobie wszystko wyjaśnią? Już niedługo nowy
rozdział, śledźcie bloga, lub czekajcie na mojego tweeta (twitter:
@iTweetedJustin).
Gorąco zapraszam do
zapisywania się w informowanych :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz