Weszliśmy do domu. Ryan siedział w kuchni.
- Gdzie Caitlin? – spytał Justin.
- Na górze z
Christianem…
Urwał i spojrzał na mnie.
- Musiałeś?!
- Słucham? – myślałam, że się przesłyszałam.
- Spytałem czy musiałeś ją tu wziąć? I jego? Nie widzisz
tego Justin?
- Stary, wyluzuj…
- Nie! Zrozum, znasz ją kilka dni, a już zmieniłeś się nie
do poznania! Kim Ty jesteś Justin?
- Też zadaję sobie to pytanie… i wiem jedno. Nie będziesz
obrażał Vivi w mojej obecności, czy to dla Ciebie jasne? W ogóle nie będziesz
jej obrażał, nie znasz jej.
- Nie wierzę… po prostu nie wierzę… Nie.. To nie ma sensu… -
zaczynał w kółko Butler.
- O co Ci chodzi Ryan? Jaki jest Twój problem, hm? –
spytałam.
W końcu to o mnie chodziło w tej kłótni.
- Naprawdę nie wiesz czy udajesz głupią?
Justin nie wytrzymał. Rzucił się na Ryana, zanim zdążyłam go
zatrzymać.
- Justin! Proszę, nie! – krzyknęłam.
Chłopak posłuchał, ale po jego minie wiedziałam, że nadal ma
ochotę pobić swojego przyjaciela.
- Sądzę, że powinieneś iść do Caitlin, Ryan – odezwałam się.
O dziwo osiemnastolatek mnie posłuchał i udał się w kierunku
schodów do pokoju zapewne Chrisa.
- Czemu?
- Słucham? – zdziwił się Bieber.
- Nie rozumiem, czemu… Czemu chciałeś pobić Butsy’ego tylko
dlatego, że był niemiły…
- Tylko?! Jak możesz tak mówić? NIKT nie będzie Cię
bezkarnie obrażał w mojej obecności!
- Ale… to Twój przyjaciel…
- To wcale nie zwalnia go z tego, żeby traktował moich
przyjaciół z szacunkiem!
- Ale…
- Żadnych ale. Zrozum, nie pozwolę, żeby stało Ci się coś
złego w mojej obecności… Czy możesz to uszanować i pozwolić mi się chronić
zamiast mieć wyrzuty sumienia?
- Just…
- Jeju, Viv, da się u Ciebie wyłączyć wyrzuty sumienia?
Zaśmiałam się.
- Wiesz, jak chcesz, to zawsze mogę sprawdzić… - zaczął
chłopak, unosząc brwi w śmieszny sposób, co spowodowało u mnie atak śmiechu.
Kiedy w końcu opanowałam się na tyle, żeby kontynuować
rozmowę, popatrzyłam na szatyna.
- Wyglądasz uroczo jak się śmiejesz – stwierdził, po czym
oblał się rumieńcem – Przepraszam, zawsze mam tak, że najpierw mówię, potem
myślę.
- Przecież nic się nie stało – zdziwiłam się.
Kiedy to powiedziałam, uświadomiłam sobie co chłopak
powiedział przed momentem przez co momentalnie też się zaczerwieniłam.
- Awww – uśmiechnął się.
Uśmiechnęłam się. DLACZEGO ON BYŁ TAKI UROCZY?!?!
~*~
Przegadałam z Justinem prawie całą noc, ale nagle
przypomniało mi się, że Liz na mnie czeka. Fajna ze mnie przyjaciółka, nie ma
co.
Chłopak odwiózł mnie do hotelu, po czym odprowadził do
pokoju.
- Dziękuję Ci za dzisiaj, mimo całego zamieszania naprawdę
bawiłam się bardzo dobrze.
- Ja również, było naprawdę miło, nie sądzisz?
- Właśnie to powiedziałam, geniuszu – zaśmiałam się.
- Racja.
Wtedy przypomniałam sobie, że cały czas mam na sobie bluzę
chłopaka. Zdjęłam ją i podałam szatynowi. Ten wziął ją z cieniem uśmiechu.
- Jak chcesz, to możesz ją wziąć…
- Nie, bo wtedy już mi więcej nie będziesz pożyczał.
Mój przyjaciel zaśmiał się serdecznie.
- Nie pomyślałem o tym.
- A widzisz :D
- To… Spotkamy się jutro? – spytał niepewnie.
- Bardzo chętnie…. Tylko wiesz, teraz nie chcę zostawiać Liz
samej, rozumiesz?
- Jasne, czyli idzie z nami? – rozchmurzył się.
- Nie o tym mówiłam…
- Ale chcesz, prawda?
- Spytam się Liz i Ci napiszę okej?
- Jasne! – wykrzyknął jak wesołe dziecko, pewny siebie.
Pożegnałam się z Justinem i weszłam do pokoju. Na łóżku
siedziała Liz. Popatrzyła na mnie, po czym poszła do łazienki.
Wzruszyłam ramionami i poszłam do swojej sypialni.
Chciałam włączyć sobie jakąś muzykę przed snem, ale nigdzie
nie mogłam znaleźć mojego telefonu.
Nagle mnie olśniło. Zostawiłam go u Justina w bluzie.
Już chciałam do niego dzwonić, ale skarciłam się za własną
głupotę.
Jak teraz powiem mu czy możemy się jutro spotkać czy nie?
Zresztą to i tak nie miało znaczenia, bo wiedziałam, że przyjdzie, nieważne czy
się zgodzę czy nie.
Stwierdziłam, że nie ma sensu się dłużej zamartwiać, więc
wzięłam prysznic i poszłam spać.
Justin’s POV*:
Oddała mi bluzę, pożegnała się i po prostu weszła do pokoju.
Po prostu. Wiem, że to za szybko by ocenić moje uczucia do Viv, ale wiedziałem
też, że nie jest mi obojętna. W jakiś sposób zaczęło mi na niej zależeć.
Naprawdę, czułem, że kiedyś będziemy razem. Chciałem tego najbardziej na całym
świecie.
Cofam.
Jednak kochałem Viv.
Była idealna. We wszystkim, co robiła.
Z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk sms-a. Wyjąłem komórkę,
ale na ekranie nic się nie pokazało. Zdziwiło mnie to i to nawet bardzo. Byłem
pewien, że dostałem wiadomość. Wtedy
zadzwonił do mnie Christian.
-Kiedy wrócisz? – spytał bez zbędnych powitań.
- Już jadę – powiedziałem wsiadając do samochodu.
- Okej, to jak dojedziesz to do mnie przyjdź.
- Spoko – odparłem, po czym się rozłączyłem.
Teraz miałem już 2 problemy. Pierwszy: jak mam powiedzieć
Vivianne co do niej naprawdę czuję? Co ona zrobi? Co jeśli ona sądzi, że
jesteśmy TYLKO przyjaciółmi? Co wtedy zrobię? Nie chcę tego stracić. Jest dla
mnie zbyt cenna. Nie pozwolę Viv tak po prostu odejść. Znaczy, jeśli to ją
uszczęśliwi będę musiał z tym żyć…
A drugim jest mój przyjaciel Christian, a raczej jego była
dziewczyna, która go zdradziła z chłopakiem Liz. Jezu, co tu się dzieje…
Dokładnie w momencie w którym wszedłem do domu przy moim
boku znalazł się Chris z uśmiechem na twarzy.
-Stary, co Ci? – zapytałem, nie rozumiejąc jego zadowolenia
w takiej sytuacji.
- Nic, cieszę się tylko, że Cię widzę. – odparł zdziwiony.
- Ta, co chcesz?
- Numer.
- Co? – zaskoczył mnie.
- Numer. Numer telefonu Liz.
- Po co Ci on? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że Liz Ci się
podoba?
- Nie, znaczy nie wiem. Po prostu dobrze mi się z nią gadało
po… po tym wszystkim sobie pomogliśmy i bardzo zależy mi żeby się z nią
spotkać.
- Hah, jasne, poczekaj, już daję.
Wyjąłem komórkę, po
czym podałem numer Beadles’owi. Ten podziękował mi, po czym udał się do swojego
pokoju.
Wtedy doszedłem do wniosku, że i ja muszę się położyć, bo
jest dosyć późno. Skierowałem się do sypialni, lecz na schodach zatrzymałam
mnie Caitlin. CZY ONI MIELI DZIEŃ ‘ZRÓBMY JUSTINOWI NA ZŁOŚĆ’?!
- Słucham? – spytałem zirytowany.
- Przyszłam, bo Ryan…
- Nie chcę o tym dzisiaj rozmawiać, okej? – nie dałem jej
skończyć.
- Ale Justin…
- Caitlin, proszę… Jutro, dobrze? – zapytałem.
Wzruszyła tylko zrezygnowana ramionami i zeszła na dół.
Uznałem, że już nic więcej nie będzie ode mnie chciała, więc
podszedłem do drzwi swojego pokoju i otworzyłem je.
Rzuciłem bluzę na łóżko, chwyciłem ręcznik i poszedłem do
łazienki. Po długim prysznicu wróciłem do pokoju i przebrałem się. Kiedy miałem
już ścielić łóżko by iść spać moją uwagę przykuła szara bluza, którą pożyczyłem
Viv, a raczej jej kieszeń. Coś się w niej świeciło. Zajrzałem do środka i zobaczyłem białego
iPhone’a Viv. To ona dostała sms-a. Spojrzałem na wyświetlacz i zobaczyłem
numer podpisany jako: ‘Mattie <3’.
Wiem, że nie powinienem czytać cudzych wiadomości, ale
sposób w jaki podpisała Mattie’go mnie zaintrygował.
Nie wytrzymałem.
Otworzyłem sms-a.
Moim oczom ukazał się tekst: ‘Hej Viv, kiedy zadzwonisz? Tęsknię.
Mattie.’
Zamarłem. Przeczytałem to jeszcze raz, drugi, trzeci. Miała
chłopaka. To pewne.
Moją pierwszą myślą było wtedy: JAK ONA MOŻE SIĘ TAK BAWIĆ
MOIM UCZUCIAMI?!!?!?!?!?!
Przecież ja…. Chyba…. Ja…. Ją kochałem.
Ale nie wiedziałem, co ona czuje. Nie mogłem NIC oczekiwać
od Viv, tym bardziej, że miała chłopaka.
Tylko po co to wszystko? Spacery, rozmowy, uśmiechy,
spojrzenia… Znów złapałem się na tym, że rozmarzyłem się o Vivianne Brown.
I najgorsze jest to, że nie mogę jej wyznać swoich uczuć, bo
co to zmieni? Nic. Ona kocha Mattie’go.
~*~
Nawet nie wiem, kiedy zacząłem pisać piosenkę. Gdy
przeczytałem jej całość, dałem jej tytuł ‘Pick Me’. CÓŻ ZA IRONIA.
Zdecydowałem, że muszę ją nagrać. Jeśli Viv tego nie
zrozumie to już sam nie wiem, co mam robić.
Vivianne Brown doprowadzała mnie do szaleństwa. Jestem
zakochany i wściekły jednocześnie, a to tylko z jej powodu.
Nagle uświadomiłem sobie, że muszę o nią walczyć. Nie
pozwolę jej tak po prostu odejść z jakimś tam Mattie’m. Chyba, że to ją
uszczęśliwi…
Dlaczego w moim życiu chociaż jedna rzecz nie może być tak
jak sobie wymarzyłem? No oprócz moich Beliebers…
I z tą myślą zasnąłem, będąc przygotowanym na jutrzejszą
podróż do studia…
Od autorki:
Dobra, to tak mamy nową rzecz, mianowicie JUSTIN’S POV co znaczy JUSTIN’S POINT
OF VIEW(punkt widzenia Justina). To tyle tych nowości na dzisiaj :D
Bardzo chciałabym podziękować mojej kochanej Laurce, za
pomoc przy tym rozdziale i za sam pomysł <3 Chcę również podziękować
Karolinie za podniesienie mnie na duchu :P tak więc dziękuję Wam bardzo
serdecznie za pomoc, czytanie i w ogóle <3
Jeśli przeczytałeś/aś rozdział to zostaw w komentarzu
opinię, będzie mi łatwiej korygować moje błędy :>
XOXO,
Cara