17 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 5



Weszliśmy do domu. Ryan siedział w kuchni.
- Gdzie Caitlin? – spytał Justin.
- Na górze z  Christianem…
Urwał i spojrzał na mnie.
- Musiałeś?!
- Słucham? – myślałam, że się przesłyszałam.
- Spytałem czy musiałeś ją tu wziąć? I jego? Nie widzisz tego Justin?
- Stary, wyluzuj…
- Nie! Zrozum, znasz ją kilka dni, a już zmieniłeś się nie do poznania! Kim Ty jesteś Justin?
- Też zadaję sobie to pytanie… i wiem jedno. Nie będziesz obrażał Vivi w mojej obecności, czy to dla Ciebie jasne? W ogóle nie będziesz jej obrażał, nie znasz jej.
- Nie wierzę… po prostu nie wierzę… Nie.. To nie ma sensu… - zaczynał w kółko Butler.
- O co Ci chodzi Ryan? Jaki jest Twój problem, hm? – spytałam.
W końcu to o mnie chodziło w tej kłótni.
- Naprawdę nie wiesz czy udajesz głupią?
Justin nie wytrzymał. Rzucił się na Ryana, zanim zdążyłam go zatrzymać.
- Justin! Proszę, nie! – krzyknęłam.
Chłopak posłuchał, ale po jego minie wiedziałam, że nadal ma ochotę pobić swojego przyjaciela.
- Sądzę, że powinieneś iść do Caitlin, Ryan – odezwałam się.
O dziwo osiemnastolatek mnie posłuchał i udał się w kierunku schodów do pokoju zapewne Chrisa.
- Czemu?
- Słucham? – zdziwił się Bieber.
- Nie rozumiem, czemu… Czemu chciałeś pobić Butsy’ego tylko dlatego, że był niemiły…
- Tylko?! Jak możesz tak mówić? NIKT nie będzie Cię bezkarnie obrażał w mojej obecności!
- Ale… to Twój przyjaciel…
- To wcale nie zwalnia go z tego, żeby traktował moich przyjaciół z szacunkiem!
- Ale…
- Żadnych ale. Zrozum, nie pozwolę, żeby stało Ci się coś złego w mojej obecności… Czy możesz to uszanować i pozwolić mi się chronić zamiast mieć wyrzuty sumienia?
- Just…
- Jeju, Viv, da się u Ciebie wyłączyć wyrzuty sumienia?
Zaśmiałam się.
- Wiesz, jak chcesz, to zawsze mogę sprawdzić… - zaczął chłopak, unosząc brwi w śmieszny sposób, co spowodowało u mnie atak śmiechu.
Kiedy w końcu opanowałam się na tyle, żeby kontynuować rozmowę, popatrzyłam na szatyna.
- Wyglądasz uroczo jak się śmiejesz – stwierdził, po czym oblał się rumieńcem – Przepraszam, zawsze mam tak, że najpierw mówię, potem myślę.
- Przecież nic się nie stało – zdziwiłam się.
Kiedy to powiedziałam, uświadomiłam sobie co chłopak powiedział przed momentem przez co momentalnie też się zaczerwieniłam.
- Awww – uśmiechnął się.
Uśmiechnęłam się. DLACZEGO ON BYŁ TAKI UROCZY?!?!


~*~
Przegadałam z Justinem prawie całą noc, ale nagle przypomniało mi się, że Liz na mnie czeka. Fajna ze mnie przyjaciółka, nie ma co.
Chłopak odwiózł mnie do hotelu, po czym odprowadził do pokoju.
- Dziękuję Ci za dzisiaj, mimo całego zamieszania naprawdę bawiłam się bardzo dobrze.
- Ja również, było naprawdę miło, nie sądzisz?
- Właśnie to powiedziałam, geniuszu – zaśmiałam się.
- Racja.
Wtedy przypomniałam sobie, że cały czas mam na sobie bluzę chłopaka. Zdjęłam ją i podałam szatynowi. Ten wziął ją z cieniem uśmiechu.
- Jak chcesz, to możesz ją wziąć…
- Nie, bo wtedy już mi więcej nie będziesz pożyczał.
Mój przyjaciel zaśmiał się serdecznie.
- Nie pomyślałem o tym.
- A widzisz :D
- To… Spotkamy się jutro? – spytał niepewnie.
- Bardzo chętnie…. Tylko wiesz, teraz nie chcę zostawiać Liz samej, rozumiesz?
- Jasne, czyli idzie z nami? – rozchmurzył się.
- Nie o tym mówiłam…
- Ale chcesz, prawda?
- Spytam się Liz i Ci napiszę okej?
- Jasne! – wykrzyknął jak wesołe dziecko, pewny siebie.

Pożegnałam się z Justinem i weszłam do pokoju. Na łóżku siedziała Liz. Popatrzyła na mnie, po czym poszła do łazienki.
Wzruszyłam ramionami i poszłam do swojej sypialni.
Chciałam włączyć sobie jakąś muzykę przed snem, ale nigdzie nie mogłam znaleźć mojego telefonu.
Nagle mnie olśniło. Zostawiłam go u Justina w bluzie.
Już chciałam do niego dzwonić, ale skarciłam się za własną głupotę.
Jak teraz powiem mu czy możemy się jutro spotkać czy nie? Zresztą to i tak nie miało znaczenia, bo wiedziałam, że przyjdzie, nieważne czy się zgodzę czy nie.

Stwierdziłam, że nie ma sensu się dłużej zamartwiać, więc wzięłam prysznic i poszłam spać.



Justin’s POV*:

Oddała mi bluzę, pożegnała się i po prostu weszła do pokoju. Po prostu. Wiem, że to za szybko by ocenić moje uczucia do Viv, ale wiedziałem też, że nie jest mi obojętna. W jakiś sposób zaczęło mi na niej zależeć. Naprawdę, czułem, że kiedyś będziemy razem. Chciałem tego najbardziej na całym świecie.
Cofam.
Jednak kochałem Viv.
Była idealna. We wszystkim, co robiła.

Z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk sms-a. Wyjąłem komórkę, ale na ekranie nic się nie pokazało. Zdziwiło mnie to i to nawet bardzo. Byłem pewien, że dostałem wiadomość.  Wtedy zadzwonił do mnie Christian.

-Kiedy wrócisz? – spytał bez zbędnych powitań.
- Już jadę – powiedziałem wsiadając do samochodu.
- Okej, to jak dojedziesz to do mnie przyjdź.
- Spoko – odparłem, po czym się rozłączyłem.

Teraz miałem już 2 problemy. Pierwszy: jak mam powiedzieć Vivianne co do niej naprawdę czuję? Co ona zrobi? Co jeśli ona sądzi, że jesteśmy TYLKO przyjaciółmi? Co wtedy zrobię? Nie chcę tego stracić. Jest dla mnie zbyt cenna. Nie pozwolę Viv tak po prostu odejść. Znaczy, jeśli to ją uszczęśliwi będę musiał z tym żyć…
A drugim jest mój przyjaciel Christian, a raczej jego była dziewczyna, która go zdradziła z chłopakiem Liz. Jezu, co tu się dzieje…

Dokładnie w momencie w którym wszedłem do domu przy moim boku znalazł się Chris z uśmiechem na twarzy.

-Stary, co Ci? – zapytałem, nie rozumiejąc jego zadowolenia w takiej sytuacji.
- Nic, cieszę się tylko, że Cię widzę. – odparł zdziwiony.
- Ta, co chcesz?
- Numer.
- Co? – zaskoczył mnie.
- Numer. Numer telefonu Liz.
- Po co Ci on? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że Liz Ci się podoba?
- Nie, znaczy nie wiem. Po prostu dobrze mi się z nią gadało po… po tym wszystkim sobie pomogliśmy i bardzo zależy mi żeby się z nią spotkać.
- Hah, jasne, poczekaj, już daję.
 Wyjąłem komórkę, po czym podałem numer Beadles’owi. Ten podziękował mi, po czym udał się do swojego pokoju.
Wtedy doszedłem do wniosku, że i ja muszę się położyć, bo jest dosyć późno. Skierowałem się do sypialni, lecz na schodach zatrzymałam mnie Caitlin. CZY ONI MIELI DZIEŃ ‘ZRÓBMY JUSTINOWI NA ZŁOŚĆ’?!
- Słucham? – spytałem zirytowany.
- Przyszłam, bo Ryan…
- Nie chcę o tym dzisiaj rozmawiać, okej? – nie dałem jej skończyć.
- Ale Justin…
- Caitlin, proszę… Jutro, dobrze? – zapytałem.
Wzruszyła tylko zrezygnowana ramionami i zeszła na dół.
Uznałem, że już nic więcej nie będzie ode mnie chciała, więc podszedłem do drzwi swojego pokoju i otworzyłem je.
Rzuciłem bluzę na łóżko, chwyciłem ręcznik i poszedłem do łazienki. Po długim prysznicu wróciłem do pokoju i przebrałem się. Kiedy miałem już ścielić łóżko by iść spać moją uwagę przykuła szara bluza, którą pożyczyłem Viv, a raczej jej kieszeń. Coś się w niej świeciło.  Zajrzałem do środka i zobaczyłem białego iPhone’a Viv. To ona dostała sms-a. Spojrzałem na wyświetlacz i zobaczyłem numer podpisany jako: ‘Mattie <3’.
Wiem, że nie powinienem czytać cudzych wiadomości, ale sposób w jaki podpisała Mattie’go mnie zaintrygował.
Nie wytrzymałem.
Otworzyłem sms-a.
Moim oczom ukazał się tekst: ‘Hej Viv, kiedy zadzwonisz? Tęsknię. Mattie.’
Zamarłem. Przeczytałem to jeszcze raz, drugi, trzeci. Miała chłopaka. To pewne.
Moją pierwszą myślą było wtedy: JAK ONA MOŻE SIĘ TAK BAWIĆ MOIM UCZUCIAMI?!!?!?!?!?!
Przecież ja…. Chyba…. Ja…. Ją kochałem.
Ale nie wiedziałem, co ona czuje. Nie mogłem NIC oczekiwać od Viv,  tym bardziej, że miała chłopaka.
Tylko po co to wszystko? Spacery, rozmowy, uśmiechy, spojrzenia… Znów złapałem się na tym, że rozmarzyłem się o Vivianne Brown.
I najgorsze jest to, że nie mogę jej wyznać swoich uczuć, bo co to zmieni? Nic. Ona kocha Mattie’go.


~*~



Nawet nie wiem, kiedy zacząłem pisać piosenkę. Gdy przeczytałem jej całość, dałem jej tytuł ‘Pick Me’. CÓŻ ZA IRONIA.
Zdecydowałem, że muszę ją nagrać. Jeśli Viv tego nie zrozumie to już sam nie wiem, co mam robić.
Vivianne Brown doprowadzała mnie do szaleństwa. Jestem zakochany i wściekły jednocześnie, a to tylko z jej powodu.
Nagle uświadomiłem sobie, że muszę o nią walczyć. Nie pozwolę jej tak po prostu odejść z jakimś tam Mattie’m. Chyba, że to ją uszczęśliwi…

Dlaczego w moim życiu chociaż jedna rzecz nie może być tak jak sobie wymarzyłem? No oprócz moich Beliebers…

I z tą myślą zasnąłem, będąc przygotowanym na jutrzejszą podróż do studia…



Od autorki: Dobra, to tak mamy nową rzecz, mianowicie JUSTIN’S POV co znaczy JUSTIN’S POINT OF VIEW(punkt widzenia Justina). To tyle tych nowości na dzisiaj :D
Bardzo chciałabym podziękować mojej kochanej Laurce, za pomoc przy tym rozdziale i za sam pomysł <3 Chcę również podziękować Karolinie za podniesienie mnie na duchu :P tak więc dziękuję Wam bardzo serdecznie za pomoc, czytanie i w ogóle <3

Jeśli przeczytałeś/aś rozdział to zostaw w komentarzu opinię, będzie mi łatwiej korygować moje błędy :>

XOXO,
Cara